Dexter Foma
– Oh – jęknąłem, czerwieniąc się i opuszczając wzrok. Brawo, Przewalski, wtopa. Nieźle ci idzie. – Jak się zaczęła nasza znajomość czy miłość? – Parsknąłem śmiechem nerwowo.

- Hej, spokojnie — powiedziała z rozbawieniem. - Jeżeli cię to pocieszy, przez pierwszy tydzień Dexter myślał, że jestem matką Heather, nie siostrą. - Spaliłem burka, kaszląc i upijając łyk kawy dla niepoznaki. - Oba.

– Serio? – Uśmiechnąłem się, kręcąc głową i czochrając cicho siedzącego Dextera. – Dex oprowadzał mnie po szkole, jakoś tak wyszło, że zainteresowaliśmy się sobą nawzajem i trafiliśmy do alchemicznej, gdzie on stwierdził, że wtargnie do mojego umysłu, ale hej, jeszcze jakimś cudem żyję. – Wzruszyłem ramionami i wziąłem łyk magicznego napoju zwanego kawą. – W końcu serio mnie ukatrupi... A miłość? Nadeszła pewnie trochę znienacka, ponaglona przez procenty buszujące we krwi.

Prychnąłem nadąsany pod nosem.
– Nazywałaś ją Sarah, a ona ciebie Diana to naprawdę było dezorientujące. Nie zdziwiłbym się, gdybym miał rację – wymamrotałem, obrywając w głowę. – Auć, kurwa – zakląłem.
– Nie przy dzieciach – spojrzała znacząco na anielską minę Of, ale uśmieszek mówił co innego. – Wtargnięcie do umysłu, Dex? Zmieniam zdanie, drewno czeka, trzeba piwnicę posprzątać, strych, przejść się i poprzerzucać siano, wywieźć łajno – zaczęła wymieniać, a z każdą kolejną czynnością krzywiłem się coraz bardziej. – Typowy bogaty panicz – zwróciła się z rozbawieniem do Fomy.

– Zdążyłem zauważyć – mrugnąłem do kobiety. – Jeszcze gotować nie potrafi! – Prychnąłem teatralnie, kładąc rękę na czole. – I ja mam z kimś takim żyć? Tylko by siedział w swojej piwnicy z eliksirami, a kto przytnie rośliny w ogrodzie, hm? – zapytałem, dalej udając. – Ah, no i grał z innymi politykami w te swoje gierki, oh ten Dexter.

Jęknąłem cierpiętniczo.
– I ty Brutusie... Służba, od tego będzie służba – powiedziałem z oburzeniem. – A moje gierki są...
– Monotonne – dopowiedziała Sky. – Nie wolisz spróbować czegoś aktywniejszego?! – Otworzyłem usta, ale szybko je zamknąłem, zanim pokręciłem z niedowierzaniem głową. Zero szacunku, zero.

Wybuchnąłem śmiechem, czochrając chłopaka.
– No już, już, będziesz robić, co tylko chcesz – mruknąłem. – Tylko proszę cię, jak ty przeżyjesz, gdy ja gdzieś będę musiał wyjechać... O chlebie i wodzie? Dex, zdecydowanie będziemy musieli nauczyć się gotować – stwierdziłem. – I nadal uważam, że doskonale byłoby ci w tych wąsach... – dodałem szybko szeptem, by tylko on to usłyszał i wziąłem łyk kawy.


  PRZEJDŹ NA FORUM