Dexter Foma
Przyjemnie. Zdecydowanie przyjemnie. Miękki materac, ciepłe ciało Dextera i ogromna poduszka. Idealnie. Nawet koszmary tamtej nocy sobie odpuściły i postanowiły mnie nie nawiedzać.
Otworzyłem jedno oko. Chłopak dalej spał spokojnie. Uśmiechnąłem się i podniosłem swoje ciało do góry, następnie przeciągnąłem się i wstałem. Podszedłem do okna.

Zamrugałem kilkukrotnie, przeciągając się wygodnie, zanim świergot pierdolonych ptaków zrujnował mi moje senne marzenia. Ziewnąłem szeroko, podnosząc się do pionu.
– Co nowego? – zapytałem, spoglądając na stojącego przy oknie chłopaka.

– Nic – wzruszyłem ramionami. – Hey, idź spać. Wcześnie jest, a jeszcze nikt nas nie potrzebuje – uśmiechnąłem się, odwracając się w kierunku chłopaka.

Pokręciłem przecząco głową, wstając.
– Jeżeli jest po siódmej, to zaraz Of i tak wpadnie i nas obudzi – wymamrotałem, trąc oczy. I jak na zawołanie bez pukania do drzwi wpadła dziewczynka.

– Dzień dobry, Of – skinąłem głową na powitanie dziewczynce, uśmiechając się szeroko.
Podszedłem do biurka, opierając się o nie. Spojrzałem się na Of pytająco.

– Cześć! – powiedziała wesoło dziewczynka. – Sky mówi, że macie się ruszyć na śniadanie – powiedziała z uśmiechem, uciekając na dół.
– Idziemy? – spytałem.

Przeciągnąłem się.
– Może coś tam ugryzę… – mruknąłem, biorąc okulary z biurka i umieszczając je na nosie.

Kiwnąłem głową, kilka minut później byliśmy już w słonecznej kuchni. Sky razem z Of siedziały już przy stole. Zerknąłem na cudowne jeziorko, od którego ciekła ślinka. Pomiędzy domową kuchnią, prosto z mleka od krowy i jajek z własnego kurnika zaczynałem dostrzegać różnicę względem stołówkowego żarcia.

Uśmiechnąłem się, dostrzegając wyraz twarzy Dextera. Kto by pomyślał, że ten chudy olbrzym będzie tyle jeść.
Usiadłem przy Sky i kiwnąłem jej głową na powitanie, samemu zajmując się swoim jedzeniem.

Usiedliśmy do stołu, zaczynając ogarniać. W tym samym czasie Sky informowała nas co i jak.
– To tak, w teorii macie wolne, w praktyce przydałoby się drewno z tyłu porąbać – mrugnęła w moim kierunku. – Dziewczyny dzisiaj wychodzą na obchód, ja pewnie będę siedzieć ze zwierzakami, trzeba młodych dopilnować wstępnie. Of w razie czego będzie w domu i wam pomoże, jakby były jakieś kłopoty to będę w zagrodzie. A w międzyczasie… – przeniosła wzrok na Fomę. – Jak się to zaczęło?

Przeniosłem wzrok na Sky, wzdrygając się i odkładając sztućce. Wziąłem szybki łyk herbaty. Odchrząknąłem, wskazując na swoją głowę.
– W sensie to? – zapytałem.
Wypuściłem powietrze z płuc.
– Po prostu pewnego dnia przyszły koszmary. Miałem... – Zmarszczyłem brwi. – Coś po czternastce, wtedy wróciłem do domu chyba. Tak. – Pokiwałem głową. – Przynajmniej tak mi się wydaje. Od dziesięciu lat do tej czternastki wszystkie wspomnienia są przysłonięte jakby mgłą... I jeszcze jedno, kiedy miałem dziewięć, też kilka rzeczy jest... dziwnie niepokojących i niezgodnych. Tak jakby wstawić w wybitą dziurę w otynkowanej ścianie zupełnie inny materiał.


  PRZEJDŹ NA FORUM